niedziela, 28 września 2008

"Przesunąć horyzont" Martyna Wojciechowska

Ostatnio mam mało czasu na czytanie tego co bym chciała. Skupiam się na raczej na testach na prawo jazdy. Mam nadzieję, że przynieisie to widoczne efekty;)

Ale wpadła mi w oko w bibliotece książka Martyny Wojciechowskiej i od razu ją zabrałam ze sobą. Najpierw przeczytały ją wszystkie znajome z pracy, potem dopiero ja.



Czytałam ją jednym tchem - w parę godzin. Długo po przeczytaniu myślałam o ksiązce, Martynie i pozostałych uczestnikach. Szukałam w internecie informacji uzupełniających. Książka niesamowita - pod względem wiadomości jak i opisywanych sytuacji. Kobieta ma naprawdę coś we krwi skoro jak sama pisze - nie lubi zimna, śpi w ciepłych skarpetach, a wybiera się tam gdzie zimno jest wszechobecne i nie można sobie wziąć i po prostu wyjść... Zdjęcia z wyprawy jeszcze bardziej mrożą krew w żyłach - szczególnie te gdzie trzeba było przekraczać icefall.
Mi już teraz marzną nogi jak sobie pomyślę o tej wyprawie... o ciągłych problemach z aklimatyzacją, o tych szczelinach w śniegu na kilkadziesiąt metrów.... przecież Ona mogła normalnie z tej wyprawy nie wrócić.....  bałam się za nią i tylko to, że czytałam tą książkę umacniało mnie w świadomości, że wszystko skończyło się dobrze, że Martyna wróciła z tej wyprawy cała i żywa....

Polecam tę książkę każdemu kto chce się dowiedzieć jak wygląda wyprawa na najbardziej komercyjną górę świata. Jak w ogóle wygląda wspinaczka na tak wysokie szczyty. Ja tam wyobrażałam sobie, że po prostu idą non stop w górę, etapami ale ciągle do przodu.... a to guzik prawda....

Przeczytajcie....